STRACIATELLA Z MIĘTĄ


Pankejksy dyniowe podane z lodami o smaku stracietally z miętą oraz mocno czekoladowymi



  •  pankejksy dyniowe -> klik link
  • 2 mrożone banany
  • 2 kostki gorzkiej czekolady bez cukru
  • garść listków mięty
  • duża łyżka kakao
  • 2-3 daktyle
Ah, zamażyło mi się tych orzeźwiających, miętowych lodów z kawałkami czekolady. Kiedy ostatnio je jadłam? około 5 lat temu?- być może.
Prawdę mówiąc byłam bardzo lodowym dzieckiem. Poza tradycyjnym jednym jajkiem niespodzianką dziennie w okresie przedszkola lub jeszcze wcześniej, kiedy stałam się nieco starsza codziennie musiałam zjeść minimum jednego loda. Czasem zdarzało się więcej. Na przykład wtedy kiedy lody podawała mi babcia (zjesz obiad? nie? a lodzika tak? w takim razie dostaniesz loda kiedy zjesz obiad.- to mnie przekonywało. działało), a popołudniem przy okazji zakupów z rodzicami w sklepie wkładałam im do koszyka kolejnego. Najlepiej na patyku albo w rożku. To był dla mnie standard, nie myślałam o tym co robię. Po prostu lubiłam je i nie przejmowałam się czy to właściwe, zakupy zaczęły kojarzyć mi się z jedzeniem lodów. Pamiętam jak dziś kiedy jako kilkuletnie dziecko wykonałam ten mechanizm automatycznie, całkowicie zapominając, że babcia już zdążyła dopieścić mnie lodem. Dostałam ogromny publiczny opieprz od rodziców w sklepie. Bardzo to odczułam w sobie, chyba od tego momentu zaczęłam być uważniejsza w swoich (dziecięcych jednak wciąż- dodajmy) czynach.

Nie muszę kolejny raz pisać, że wspomnienia diety moich młodych lat przyprawiają mnie o ciarki na całym ciele. Wydaje mi się jednak, że miałam spokojniejszą głowę- choć to oczywiste, nie musiałam martwić się o zakupy, całą kuchenną logistykę dnia codziennego, rozplanowywanie posiłków jakościowo i ilościowo (na podział z królikiem i na przemyt wartości do urozmaicenia diety mężczyzny)  oraz oczywiście zarobienie pieniążków na owe zakupy i nie wymarcie z głodu (chociaż doskonale prosperuję wiosną, kiedy wypuszczam/y się na łąkę i potocznie mówiąc możemy hasać i się wypasać. Latem bogactwo naturalne kwiatów, ziół i owoców na naszych terenach może być wystarczające do wykarmienia się za darmo!)
Głowa dziecka też nie była obarczona większymi problemami ze sobą, zmanipulowana mediami i społecznymi uwarunkowaniami. Nie myślałam, żyłam. W pewnym sensie były to piękne czasy.

Później- celowo ograniczając się, zamartwiając za dużo i przeżywając rozmaite wahania nastrojów, emocji i wagi równocześnie doprowadziłam się do zaburzeń i braku akceptacji, z którymi wciąż muszę się zmagać i walczyć.

Teraz pozwalam sobie na odrobinę więcej. Z jednej strony umartwiam się, a z drugiej staram się nie wyznaczać sobie bzdurnych rygorów i ograniczeń. 


Jem coraz więcej bananów w postaci nana ice cream. Dwa lata temu pomyślałabym, że dwa banany na raz to samobójstwo! Z latem przystąpię do nana ice cream bowls, których wszechobecne zdjęcia niezwykle mnie intrygują.


Zamarzyły mi się więc lody miętowe z kawałkami czekolady. W kielichu blendera umieściłam garstkę liści mięty z dwiema kostkami gorzkiej czekolady bez cukru oraz jednym mrożonym bananem. Jest niesamowicie mocna i przepyszna dlatego (prawdziwa).

Drugiego banana zmiksowałam z daktylami dla osłodzenia gorzkości kakao, którego nie żałowałam. Zaletą jest to, że moje lody są bardziej czekoladowe niż te fałszywe sklepowe, złożone z mleka i cukru albo cukru i mleka. Pyszność!



instagram.com/karomrofacebook.com/zjadlamniebo







2 komentarze

  1. Jesteś silna. Nie poddawaj się - warto walczyć do samego końca ♥ :)

    OdpowiedzUsuń